piątek, 18 lipca 2014

Robię przerwę, ostatnio tylko marnuję powietrze.
Dziękuję za wszystko.
Wrócę, kiedyś wrócę.
Teraz nie jestem w stanie.
Będę za wami tęsknić.
Powodzenia.

piątek, 11 lipca 2014

#27

Wstyd mi. Jadłam, i jadłam. Jak przyszła pora na zapiekankę wzięłam 2 kęsy i myślałam, że zaraz zwymiotuję. Bolał mnie brzuch, a jeszcze 4 h prędzej podiwiałam jaki jest płaski i odmówiłam loda. Czuję do siebie obrzydzenie, na widok słodkości mam odruch wymiotny. Żołądek skurczony po głodówce, a ja postanowiłam go rozepchać. I wczorajsze 53 kg zniknęły. Znów 54. Jeszcze jeden napad i kończę z ABC. Do obozu i powrotu będę się trzymać limitu 500 kcal, a później SGD. Ale jeszcze nie teraz zaczekam, boję się, że to nastąpi po kolejnej głodówce. Postanowiłam, że dziś nie będę się trzymać limitu, ale muszę wszystko ponad spalić jakimiś ćwiczeniami, spacerem. Zresztą już limit już przekroczyłam o 15 kcal, ale to było tylko śniadanie, teoretycznie nie powinnam już nic jeść. Dlatego postanowiłam, że po prostu wszystko spalę.
Przepraszam, zawidłam siebie i was. Czułam się źle czytając dziś rano te wszystkie komenarze.

czwartek, 10 lipca 2014

#26

Cześć kochane :*
Uwielbiam czytać wasze komentarze, dodają mi motywacji. Tak dużo motywacji. Ja sama siebie zadziwiam. Dziś jest 6 dzień bez zawalania. Efekt? 53 kg jeszcze tylko 5 i powoli wracam do normalnych bilansów. Myślałam o diecie 1000 kcal, chyba, że wracając do tych normalnych bilansów schudnę jeszcze to 3 kg. Jak z moim zdrowiem zobaczę 23 lipca, mam wtedy badania sportowe. niestety badań krwi nie mam tym razem. Nie wiem ile zobaczę na wadze tego dnia. Liczę na około 50-51 kg. Myślę, że to realny cel.
Bilans:
brzoskwinia x2-70
bulion z kostki(filiżanka)-5 kcal
zupa krem z pieczarek- 40 kcal
serek wiejski- 10 kcal (resztka)
chleb-43
pasta jajeczna-20
=188/150 kcal
Dzień zaliczam, mam wrażenie, że zaraz będę miała napad. Jeszcze do tego tata chce zrobić zapiekankę na kolację. Nie dam się tak łatwo. Zaplanuję jutrzejszy dzień tak, aby były tam słodkości. Dziś nie zawalę. Jutro na obiad ryba i frytki. Frytek nie zjem, rybę sobie zrobię w piekarniku i oskrobię z panierki. Taki jest plan. Możliwe, że pół zje pies. Mam taki duży apetyt, ale się nie poddam.
Trzymajcie się :*

środa, 9 lipca 2014

#25

Witajcie c;
Komentując wasze blogi czuję się jak hipokrytka. Piszę, abyście się nie głodziły a sama to robię. Inaczej nie umiem, nie umiem patrzeć na czyjeś cierpienie. Na swoje mogę, sama je wywołuję, patrzę na nie. Nie rusza mnie moje cierpienie, ale innych za bardzo. Wczoraj w planach miałam jeszcze trochę ryżu, tak aby dobić do 500 kcal. Nie zjadłam bo na spacerze spaliłam 370 kcalm a miałam w planach 500, czyli po prostu całość. To dopiero hipokryzja.

Dzisiejszą głodówkę przetrwałam. Nie wiem jak. Robiłam obiad i nie podjadałam. Tata do mnie dzwoni, że już jedzie i czy obiad gotowy. Dobrze, że zadzwonił bo bym zapomniała ubrudzić talerz. A co czuję po udanym dniu głodówki? Głód, do 15 miałam mrożoną herbatę, tym oszukiwałam żąłądek, później mi się najzywyczajniej nie chciało.
Bilans:
świadomość chudnięcia-0 kcal

To dopiero wygląda pięknie. Podoba mi się to. Boję się nadchodzącego tygodnia diety. Limity to 150, 200, 400, 350, 250, 200, fast. Chociaż podoba mi się to, że 400, 350 przypada na weekend. Mam nadzieję, że przetrwam. Dziś też się oszczędzałam, to była moja pierwsza głodówka, nie wiedziałam jak organizm zareaguje. Ale oprócz głodu nie czułam czegoś niezwykłego typu osłabienie. Tak więc jest dobrze. Przybywa nas, szczerze to jakoś nie za bardzo się cieszę. Kolejne osoby, które się pakują w to bagno.

Trzymajcie się.
Chole


wtorek, 8 lipca 2014

#24

Witajcie kochane :*
Dziękuję wam bardzo za wsparcie. Mimo tego, że nie każda jest zwolenniczką tak bardzo restrykcyjnych diet, każda dała mi wsparcie pod poprzednim postem.
Wpadam ze skrajności w skarajność, nie chodzi o dietę. Z bałaganiary staję się pedantką. Bez przerwy coś mi przeszkadza bo stoi nie tam gdzie powinno. I dziś wyszłam się przejść, idę patrzę przedemną 3 chłopaków blondyn, brunet i szatyn. Serce mi wali jak oszalałe, zawsze tak jest gdy widzę tego blondyna. Czemu? Gość na coś liczył a ja w pewnym momencie po prostu urwałam kontakt.Usunełam jego numer, usunełam go ze znajomych na fb, przestałam odpisywać. Chciałabym go przeprościć ale nie umiem. Jak nie mam wyjścia i muszę go minąć na ulicy to udajemy, że się nie znamy. Nie wiem czy to bardziej boli mnie czy jego. Haha, co 14-latka wie o życiu? Wszyscy mi mówią, że jestem dojrzała. Często jak ludzie mnie widzą oceniają mnie na 16 lat, gdy się dowiadują, że 14 jeszcze nie skończyłam nie wierzą. Dziwna sytuacja, pewnie na tle mojej klasy wyglądam jakbym nie zdała. Nie będę was więcej zanudzać.
Bilans:
galaretka-20
naleśnik ze szpinakiem(mały)- 150
podjadanie-50
jabłko-50
ryż-155
brzoskwinia-25
=450/500 kcal
Jak ładnie to wygląda c; Podjadanie przy robieniu obiadu. I jutro głodówka odpada, tata chce jechać ze mną i z siostrą nad kanał żeby się wykąpać. Raczej nie dam rady nic nie jeść, chociaż spróbuję.
Jeszcze raz dziękuję.
Trzymajcie się.
Cholé

poniedziałek, 7 lipca 2014

#23

Witajcie c;
Na początku chcę wyjaśnić mój wybór diety. Chciałabym dużo schudnąć w jak najkrótszym czasie. O tej diecie krążą opinie 9-12 kg. Nie chcę niczego udowadniać. Jeśli wasze prognozy się sprawdzą czyli będę zawalać, chodzić osłabiana itp. Zostawię to, powoli zwiększę bilanse, możliwe, że rozpocznę SGD. Jak na razie czuję się dobrze, nie jestem słaba, zawaliłam 2 razy w ciągu 8 dni. Dam sobie jeszcze tydzień na tej diecie, zobaczę czy poświęcenie jest tego warte. Obiecuję, że gdy dojdę do 48 kg, zacznę zwiększać bilanse i stosować diety o wyższych progach kalorycznych.

Zauważyłam, że aktywność spadła. Mniej notek. Mam nadzieję, że po wakacjach, które jak sądzę są tego przyczyną, aktywność wzrośnie. Jak na razie daję radę na diecie. Oto maje bilanse z soboty, niedzieli i dzisiejszy:
Sobota:
spaghetti-200/200 kcal

Niedziela:
spaghetti-200
podjadanie-100
=300/300 kcal

Poniedziałek:
ziemniaki- 50
jajko gotowane-78
sałatka-20
cappucino-137
galaretka-20
owsianka-47
=352/400 kcal
 Jak widać bilanse nie są zbyt dokładne, nie za bardzo chciało mi się liczyć. Juto limit 500, a pojutrze głodówka. Boję się tej głodówki, jak widziałam nie jesteście zwolenniczkami ABC. Ale spróbujcie obiektywnie ocenić sytuację. Czy mogłabym zamienić głodówkę na 100 kcal? Czy to by miało jakieś kluczowe znaczenie? Chodzi mi tutaj o waszą opinię.
Dziękuję za wsparcie.
Trzymajcie się.
Cholé


sobota, 5 lipca 2014

#22

Witajcie c;
Dumne ze mnie nie będziecie. W czwatrek limt miałam 400 kcal, przekroczyłam o 35 kcal. Zjadłam loda było +5 kcal, a po powrocie do domu 50g jogurtu naturalnego +30 kcal. Za to piątek nie był taki fajny. Byłam przekonana, że limit to 300 kcal, tak więc na obiad zjadłam 2 paluszki rybne (150) i trochę ziemniaków (50). Chciałam zapisać co zjadłam, spojrzałam na limit 100 kcal. Ojejku przekroczyłaś już limit? Nie zaszkodzi jak jesz jeszcze tak z 2 miseczki płatków i jeszcze trochę paluszków rybnych. Niestety zaszkodzi. Dziś limit też dość mały 200 kcal. Mam nadzieję, że dam radę. Zjem tylko obiad. Ew. jeszcze trochę jogurtu.  Dziękuję za wasze pochwały. Dieta rzeczywiście trudna, ale jak zaczęłam to ją skończę.
Jeszcze jedna sprawa, moje prywatne gg przerobiłam bo i tak go nie używałam. Tereaz jest do waszej dyspozycji śmiało piszcie- 38815725.
Trzymajcie się kochane :*

czwartek, 3 lipca 2014

#21

Cześć kochane :*
Zaczynam cały czas myśleć o jedzeniu. Właściwie to mi to nie przeszkadza, lubię o tym myśleć. Jak myślę o jedzeniu to nie jem. Wolny czas wypełnia mi apetyt na ryż z warzywami, sprawdzanie ile mogę tego zjaść aby zmieścić się w limicie. Właściwie to porcja ma ok. 130-150 kcal. ja zjem mniejszą, 100 kcal. Mieszanka chińska jest mało kaloryczna, całe szczęście. Mam nadzieję, że rodzice nie będą się czepiać, i nie wiem czy zjeść to na śniadanie, czy zamiast obiadu, czy po obiedzie.
Bilans:
ziemniaki-50
schabowy-97
mizeria-15
lód-172
=334/300 kcal
Mimo to, że limit przekroczyłam dzień zaliczam. Dużo się dziś ruszałam, poszłam na dość długi i endomondo pokazało, że spaliłam 321 kcal. Później wyszłam jeszcze raz, ale nie sama. Większość to było jednak siedzenie w parku i gadanie. I gdyby nie to, loda by nie było. No trudno, stało się. Dziwie się, że czytacie to co napisałam wczoraj. To było takie puste, ja sama czytając to teraz nie dostrzegam tam żadych emocji. W ogóle mam wrażenie, że moje notki są takie neutralne, ale nie umiem inaczej.
Trzymajcie się.

środa, 2 lipca 2014

Nocne rozmyślania

Jest 1:20, dlaczego ja nie śpię? Boli mnie brzuch, nie z głodu. Z przejedzenia. Najpierw wygrała ze mną zupka chińska, następnie wszystko co wpadło mi w ręce. Nie pamiętam smaku tego co jadłam, nie chcę go pamiętać. Jutro zrobię sobie dzień pokuty, będę pokutować za wszystkie moje grzechy. Czy tak można na diecie? To ja ustalam zasady. Dość o jedzeniu, jedzenie nie jest najważniejsze. Jem, żeby żyć. Nie odwrotnie. Dalsze czytanie nie odmieni niczyjego życia.


Pamiętacie mój ostatni weekend, a właściwie "ulubione miasteczko". Sama sobie wmawiałam, że wszystko jest w porządku, że jest jak dawniej. Nic nie jest jak dawniej. Tam jest On. Na początku myślałam, że się nie spotkamy, nie widziałam go od października. Tym razem się tylko przywitaliśmy, klasyczna wymiana zdań. Co u ciebie? nic ciekawego. O której jutro wyjeżdżasz? 14:00 To się jeszcze spotkamy
Wokół mnie i mojej kuzynki przewijało się naprawdę dużo ludzi, nie jestem w stanie wszystkich wymienić. Między innymi on, jeszcze raz. B. chciał go zatrzymać, ale on nie został. Miałam nadzieję, że napisze jutro. Jesteś naiwna i żałosna, nawet on nie chciał się z tobą spotkać. To mnie boli do teraz, on mnie boli. Kolejna okazja do spotkania nadaży się dopiero w sierpniu, a ja nie mam odwagi do niego napisać Dlaczego nie zostałeś? Może po prostu boję się odpowiedzi?
I hate people, but I need people.

wtorek, 1 lipca 2014

#20

Cześć kochane c:
Bilans wczorajszy uzupełniony:
Ziemniaki-100
Klopsik-100
placek-190
serek wiejski-68
kawałek chleba-8
=466/500 kcal
Bilans dzisiejszy:
kawałek chleba-24
serek wiejski-126
jogurt z płatkami owsianymi-100
rodzynki-100
klopsik-96
ziemniak-65
jabłko-50
szynka-40
=571/500 kcal
Jak widać limit przekroczony. Jestem strasznie głodna, stąd ta szynka. Prawdopodobnie zaraz albo wyjdę, albo zaparzę sobie herbatę aby nie skupiać się na głodzie.  Dziś taka ładna pogoda,a ja oczywiście nigdzie nie wyszłam, nie ma z kim. Marnuje czas przed telewizorem. Mogłam ten czas wykorzystać na ćwiczenia. Jestem zbyt leniwa. Wczoraj było pochmurno, dlatego nie wyszłam, dziś z czystego lenistwa. Wakacje mają 2 miesiące. Nie chcę ich zmarnować. Chociaż na razie jest na dobrej drodze, aby zmarnować całe 2 miesiące. I co do obozu, pozwoliłabym sobie na w miarę normalne jedzenie.gdyby nie dieta. Dzień wyjazdu to głodówka. Później 250, 350, 450, fast, 500...  dalej tylko w dół. I na początku jest Warszawa, Kraków i dzień gdzie jedziemy w góry to znowu głodówka. Dietę chciałabym dokończyć, wiem, że może być ciężko ale chcę spróbować.
Trzymajcie się kochane :*
Cholé